Bałtycki Terminal Kontenerowy planem filmowym
W środę Jacek Bromski kręcił w Bałtyckim Terminalu Kontenerowym zdjęcia do swojego najnowszego filmu „U Pana Boga za miedzą". Film opowiadać będzie o perypetiach mieszkańców „Królowego Mostu", małego miasteczka usytuowanego na Podlasiu przy granicy polsko-białoruskiej. Będzie to trzecia część cyklu filmowego, z którego pierwszy nosi tytuł „U Pana Boga za piecem", drugi „U Pana Boga w ogródku".
Jak mówi reżyser Jacek Bromski: „Najnowszy film traktować ma
głównie o wyborach burmistrza Królowego Mostu i związanej z nimi
negatywnej kampanii wyborczej, podobnej do tej, z jaką mieliśmy do
czynienia w czasie rzeczywistych wyborów parlamentarnych. Obok znanych
już bohaterów cyklu, pojawi się repatriant z Ameryki, który wróci na
Podlasie, pojawi się inspektorka, która przyjedzie uczyć policjantów w
Królowym Moście pracy na komputerach."
W gdyńskim BCT
kręcono scenę powrotu bohatera ze Stanów - oczekiwanie na wyładunek
kontenera ze statku, wyciąganie jego samochodu i bagaży z kontenera,
pierwsze zdziwienia krajem przodków.
Filmowcom
dopisała pogoda, może zabrakło słońca, ale na największym polskim
terminalu, czuli się wyśmienicie, byli przyjęci życzliwie i otrzymali
wielką pomoc, co nie było wcale proste. Wielki statek „przypadkiem"
przypłynął w momencie, kiedy filmowcy stali rozstawieni na dachu
dziewięcio piętrowego biurowca. Ogromne suwnice na życzenie Jacka
Bromskiego wyciągały kontener z filmowym samochodem. Operatorzy
wielkich maszyn - pracownicy Terminalu wspomagali filmowców i starali
się, by zdjęcia udały się jak najlepiej.
Sceny kręcone cały dzień w filmie zajmą zapewne kilka, kilkanaście sekund.
- Ile trzeba się napracować, żeby tak film zrobić. Dobrze, że prowadzenie po oceanach wielkich statków nie jest tak skomplikowane - skomentował kpt. Żeglugi Wielkiej, wiceprezes Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego, Jan Nowak.
W pierwszej
części filmowej historii reżyserowanej przez Jacka Bromskiego do
przygranicznej podlaskiej miejscowości, w której o podtrzymanie
tradycji walczy dzielny proboszcz, przybywa młoda Rosjanka pragnąca
zarobić na handlu. Początkowo szczęście jej nie sprzyja - zostaje
okradziona, ale później znajduje schronienie na plebanii i ze
wzajemnością zakochuje się w młodym muzyku.
W drugiej części
występują ci sami bohaterowie, choć pojawiają się też nowe postacie, a
charyzmatyczny ksiądz stawia sobie nie lada zadanie - planuje nawrócić
nowego parafianina, który okazuje się być świadkiem koronnym w sprawie
kryminalnej, a jego styl życia odbiega od propagowanego przez Kościół.
- Trzecia część nie ma być prostym sequelem.
- opowiadał Bromski - Po dziesięciu latach stwierdziłem, że jestem
bezpieczny, nie muszę się ścigać z tamtym pierwszym filmem, czy z nim
porównywać. "U Pana Boga w ogródku" jest zrobione z większą
świadomością. Tamten film był prekursorski - kompletnie nieznani
aktorzy, pełna prowincja, język Podlasia, ten typowy akcent. Mam
nadzieje, że trzecia część spodoba się widzom również.
Pierwsza
część miała w kinach 200 tysięcy widzów, z tego połowę na Podlasiu. A
gdy pokazano film w TVP w Nowy Rok o ósmej wieczorem, to obejrzało go
sześć milionów widzów. Chyba żaden film nie był tak często powtarzany i
ciągle ma dużą oglądalność. <www.gdynia.pl>
ostatnia aktualizacja: 2008-10-18