
O tym, że lepsze jest wrogiem dobrego przekonali się w ostatnich dniach mieszkańcy Trójmiasta, korzystający z usług SKM. 12 grudnia wszedł w życie nowy rozkład kolejek. Miały być one "lepiej dopasowane do potrzeb pasażerów", okazało się to jednak tylko pobożnym życzeniem, o czym świadczą dziesiątki listów, które otrzymaliśmy od rozczarowanych pasażerów SKM.
Poprzedni rozkład idealny z pewnością nie był, trudno było się jednak
spodziewać, że jego nowsza wersja będzie lekiem na całe zło, bowiem już na
początku władze SKM zapowiedziały, że po 12 grudnia kolejek, przynajmniej w dni
powszednie, jeździć będzie mniej.
Wyszło więc jak zwykle, czyli źle. - O tym co się dziej rano w pociągach
pisać mógłby sam Dante. Wygląda to tak, jakby naprawdę wieziono bydło na rzeź.
Było źle, a jest jeszcze gorzej. Sama SKM ma jeszcze tupet reklamować się
hasłem "Dajemy ludziom swobodę przemieszczania się!". Szkoda, że nikt
nie daje nam przy tym powietrza do oddychania w zatłoczonych do granic
kolejkach - denerwuje się pani Marta
z Gdyni.
Teoretycznie (nie biorąc pod uwagę typowych dla okresu zimowego opóźnień i
awarii) w godzinach szczytu kolejki kursują podobnie jak do tej pory, czyli
średnio co 7,5 minuty. Tak jest jednak tylko na trasie między Gdynią Główną a
Gdańskiem. Żeby dojechać po godz. 8 do Gdańska z północnych dzielnic Gdyni, na
peronie trzeba spędzić nie 7,5 minuty, a nawet 17 minut. Krótko mówiąc, część
kolejek dojeżdżających do Gdyni Głównej już "na starcie" jest
kompletnie zapchana, a dalej jest jeszcze gorzej, bo ograniczając liczbę
kolejek wcale nie przedłużono składów.
- Kolejki liczą nie więcej niż trzy-cztery wagony, drzwi na stacji w Sopocie
otwierają się i jedyne co można zobaczyć to ściana ludzi. Około 30 proc. osób
czekających na peronie zwyczajnie nie jest w stanie wejść do takiej kolejki.
Człowiek czeka kwadrans na dziewięciostopniowym mrozie na kolejny skład i znów
to samo - pociąg za krótki i ponownie nie wszystkim udaje się wejść. Jeżeli
ktoś jeździ do pracy czy do szkoły ok. godz. 8-9 i wraca ok. godz 15-18, to
jest zmuszony do podróży w ścisku niczym w puszce sardynek. Czy za takie
warunki płacimy kupując bilety? - dziwi się z kolei inny z naszych
czytelników, pan Michał.
Zmiany można też odczuć poza godzinami szczytu, gdy kolejki kursują nie jak do
tej pory, co 10 min., a co 15 min. - Jak dodamy do tego ciągłe opóźnienia i
awarie, to mamy obraz prawdziwej tragedii. Ale nawet w takich sytuacjach SKM
powinna bardziej dbać o pasażerów. Ostatnio jechałam z Gdańska do Sopotu, na
peronie stała kolejka, chociaż był siarczysty mróz, przez 10 min. nikt nawet
nie pomyślał, aby otworzyć drzwi i wpuścić ludzi do środka - mówi z kolei
pani Anna.
Marcin Głuszek, dyrektor ds.
marketingu i sprzedaży SKM:
Rozkład będzie jeszcze korygowany. Jeżeli chodzi o godziny odjazdów, będą
możliwe pewne przesunięcia, lecz założenia rozkładu pozostaną raczej
niezmienione. Mniejsza liczba pociągów między Gdynią Główną a Gdańskiem Głównym
wynika z nieco innej częstotliwości kursowania - między godz. 9 a 13 jeździmy
na tym odcinku co 15 minut.
Rozumiem rozgoryczenie pasażerów, ale to konieczne działania, żeby przyszły
rok, tak jak obecny, również zamknąć na małym plusie finansowym. Tego wymaga Unia
Europejska, a przypomnę, że remonty peronów oraz rozpoczynająca się w tym roku
masowa modernizacja 21 pociągów, jest możliwa właśnie dzięki funduszom unijnym.
Oprócz wymaganych przeglądów, cały tabor jakim dysponujemy, znajduje się w
ruchu. Posiadamy jedynie pewną minimalną ilość pociągów w tzw. rezerwie
taborowej, które są wykorzystywane podczas nagłych awarii i podstawiane w
zamian za uszkodzoną jednostkę. To konieczne, aby zachować ciągłość jazdy
według rozkładu. Niestety, z tego właśnie powodu rezerwa nie może być
wykorzystana do wydłużenia składów kursujących w danym momencie. Wszystkie
pociągi w określonym harmonogramie odstawiane są na obowiązkowy przegląd
okresowy, resztę czasu "spędzają" wożąc naszych podróżnych i
zapewniam, że żaden nie stoi bezczynnie.
Źródło: trojmiasto.pl