18.04.2013, duża dawna bluesa - Boo Boo Davis, Gdynia, Blues Club.
BOO BOO DAVIS (USA)
Boo Boo Davis to jeden z ostatnich "prawdziwych" bluesmanów - takich,
którzy grają bluesa opartego na swoich własnych ciężkich doświadczeniach
życiowych.
Urodził się i wychował w miejscowości Drew w stanie Missisipi - w
samym sercu Delty, czyli krainy, która pod koniec XIX i w pierwszej
połowie XX wieku stała bawełną. To właśnie podczas pracy na polu wyrobił
sobie Boo Boo silny głos będący dzisiaj jego znakiem firmowym, którym
rozgrzał do czerwoności niejeden głośnik... a podobno kilka nawet
zepsuł! Ponieważ praca na polu wymagała dużej ilości rąk do pracy -
również dziecięcych - Boo Boo nie miał okazji chodzić do szkoły, i z
tego powodu nigdy nie nauczył się czytać ani pisać.
Muzyka była tradycyjnym zajęciem w rodzinie Boo Boo: jego ojciec, choć
żył z bawełny, potrafił grać na kilku instrumentach. W rodzinnym domu
Boo Boo częstymi gośćmi byli John Lee Hooker, Elmore James i Robert Pete
Williams, z którymi często muzykował jego ojciec. Stała obecność muzyki
w domu skłoniła Boo Boo do grania na harmonijce i śpiewania w kościele
już w wieku pięciu lat. Jako trzynastolatek grał też na gitarze, a po
kolejnych pięciu latach występował z ojcem i starszymi braćmi jako The
Lard Can Band.
Na początku lat 60. Boo Boo przeprowadził się z Delty bardziej na
północ, do St. Louis, gdzie wrósł w lokalną muzyczną scenę. Jednak
pomimo tej przeprowadzki, jego muzyka do dziś pozostaje w swym duchu i
atmosferze dogłębnie "południowa", nierozerwalnie związana z Deltą
Missisipi.
Do Europy przyjechał po raz pierwszy w kwietniu 2000 roku i od tego
czasu bywa na Starym Kontynencie co najmniej dwa razy w roku. Ma na
koncie siedem płyt (wydanych przez Black and Tan Records), wszystkie
bardzo dobrze przyjęte przez publiczność i krytyków. Ostatnia z nich
ukazała się w listopadzie 2010 i jest zaytułowana "Undercover
Blues". Zgromadzony na niej materiał jest bardzo różnorodny, a miejscami
wręcz zaskakujący - zawiera m.in. jeden utwór utrzymany w stylu gospel i
jeden o charakterze... kolędy. Nagrań dokonano w Szwajcarii, metodą
analogową i przy użyciu vintage'owego sprzętu. Każdy z utworów
zarejestrowano za pierwszym podejściem, do tego wszystkie na "setkę".
Poprzednie płyty Boo Boo, to m.in. "Ain't Gotta Dime" z 2009 roku oraz
wydana rok wcześniej "Name of the Game", o której opiniotwórczy
amerykański magazyn bluesowy Living Blues napisał, że jest jak powiew
świeżego powietrza. Płyta, choć studyjna, była nagrywana "na setkę",
dzięki czemu zawarte na niej dźwięki są naładowane emocjami, a brzmienie
jest bardzo spójne.
W połowie roku 2008 zrodziła się idea grania w trio, bez basisty.
Pomysł spotkał się z aprobatą publiczności, która często nie może
uwierzyć, że tak pełne brzmienie jest generowane przez zaledwie trzech
ludzi. Oryginalności dodaje mu z pewnością niecodzienna perkusja
stworzona przez Johna Gerritse'a: intstrument liczy sobie ponad 60 lat, a
jego głównym składnikiem jest 28-calowy bęben basowy. Grający na
gitarze Jan Mittendorp wybiera instrument barytonowy, co stanowi kolejny
istotny składnik oryginalnego brzmienia.
Boo Boo Davis - harmonijka ustna i śpiew,
Jan Mittendorp - gitara,
John Gerritse - perkusja.