Gdynia - 13 marca na Kolosach, godz. 13:40
Najnowsza publikacja laureata zeszłorocznej nagrody Bursztynowy Motyl im. Arkadego Fiedlera powstała na kanwie podróży z USA do Patagonii. W książce nie znajdziemy jednak przewodnikowych opisów, a mieszankę utkaną z wydarzeń, wnikliwych obserwacji i osobistych doświadczeń. Sen powrotu jest wciągającą opowieścią o byciu w drodze, tęsknocie, marzeniach, ale przede wszystkim o wielorako rozumianym poszukiwaniu: siebie, innych, "swojego" miejsca, czasu... Prof. Kazimierz Mrówka napisał: Sen Powrotu jest jedną z najpiękniejszych polskich współczesnych książek podróżniczych. Zapraszamy więc w podróż z Piotrem Strzeżyszem, na spotkania z drugim człowiekiem i nie mniej poruszające spotkania ze zwierzętami, być może każdy z nas po lekturze i wspólnej podróży z Piotrem odnajdzie cząstkę siebie.
Piotr Strzeżysz - zdobywca nagród: Bursztynowy Motyl i Magellan dla najlepszej książki podróżniczej 2014 roku, laureat Kolosów 2014 w kategorii podróże: za wytrwałość w próbach odnalezienia życiowej prawdy w podróży i odwagę przyjmowania tego, co przyniesie droga. Autor książek Campa w sakwach (2011), Makaron w sakwach (2012) i Powidoki (2014), wydanych nakładem Wydawnictwa Bezdroża.
Chociaż milczał, to wszystko dokoła zdawało się mówić za niego. Szeptał wiatr wietrznym powiewem, szemrał potok wodną mową i topola coś wołała topolowym skłonem. Słowa krążyły wszędzie niby niewidzialne ptaki, szybowały w przestrzeni beztroski, w jaskrawym świetle dnia, a potem opadały na ziemię i zamieniały się w drogę, przemieniały się w kolejny krok, a każdy z tych kroków coraz szerzej otwierał się na czekającą za zakrętem możliwość (...).
W oddali, na niebieskim niebie, snuła się wąziutka strużka dymu. Nie wygasiłem pieca - pomyślał. Na chwilę zawahał się i zastygł jakby w zamyśleniu, zapatrzeniu, zasnuty obrazem ulatującej z komina szarej mgiełki, wokół której bezgłośnie szybował ptak. Mężczyzna wyciągnął przed siebie rękę, konturem kciuka i palca wskazującego obramował fragment nieba, po czym zacisnął palce i zamknął pożegnanie w swojej dłoni. Na wiotkich gałęziach ciągle szeleściły liście, ale tak lekko, że prawie niesłyszalnie, gdzieś na granicy percepcji, delikatne flażolety lekko spadające na skąpaną w słońcu ziemię. Z oddali, zza krawędzi wzgórza, niosło się wołanie. Chwilę potem mężczyzna odbił się od ziemi. Była pod nim przestrzeń i wiatr. A potem droga, na końcu której czekał na niego sen.
/fragment książki/